Usiadłam na łużku.
-Dlaczego... Gdzie wtedy byłaś z Niallem?- spytałąm Ali
krzątającej się po pokoju.
-Kiedy?- udawała, że nic nie wie.
-No wczoraj,
jak pielęgniarka was wyprosiła z pokoju... Gdzieś razem poszliście. Gdzie i co
robiliście?!
-Ok. To dzięki tobie go znam, więc ci powiem.
On...
-Naprawdę?!
-Co?!- zpytała na serio zdziwiona.
-Rozdziewiczył
cię?! W szpitalu?!- zapytałąm z niedowierzaniem.
-Z kąd o tym wiesz?!
-Domyśliłam się... Znam cię... 16 lat! Naprawdę, domysliłam
się!
Zeszłyśmy na śniadanie. Była środa. Niedługo miał być początek roku
szkolnego. Niedługo, to znaczy dwa dni później. Nie cieszył mnie ten fakt,
poniewasz nie miałąm najmniejszej ochoty siedzieć na lekcjach, kiedy Louis
umiera. Miałam tylko nadzieję, że Harry niedługo wyjdzie ze szpitala. I że to on
będzie nad nim czuwał. Mama wyrwała mnie z zamyślenia, pytając, z czym chcę
tosta. Ala wyszłąa bez śniadania. Był dzień wystepu. Przeciągnął się pare dni, z
powodu czyjejśtam choroby. Miałąm wszystko w nosie. Olałąm temat. Niech moja
dublerkagra córeczkę prezydenta. Ja wolałąm siedzieć w szpitalu przy chłopakach.
Ale najpierw musiałam pojechać z bratem do miasta po ciuchy na rozpoczęcie roku.
Moja mama szanowała tego typu "święta" i zawsze kazałą nam niewiadomo jak się
stroić.
Wybrałam biało-granatową sukienkę. Miałam plan zpiąć włosy w koka i
do tego ubtać granatowe baletki. Rzuciłam sukienkę na łużko. Wyszłam z pokoju i
wpadłąm na brata.
-Kasa!- krzyknął.
-Co?! Jaka kasa?!
-Za podwózkędo
sklepu. Kasa!
Wróciłam do pokoju, wzięłam jakis banknot (jak się później
okazało, 100$) i rzuciłam go bratu. Ucieszył się jak głupi i zatrzasnął drzwi do
pokoju.
W szpitalu, nikogo nie było w recepcji.
"O, jakaś nowość",
pomyślałam. Złapałam za klamke drzwi do pokoju nr 212, ale były zamknięte.
Zdziwiłąm się. Wróciłam na recepcję. Akórat za okienko wchodził jakis facet.
"Miło", pomyslałam.
-Przykro mi, pokuj numer 212 od drugiej w nocy jest
pusty. Ten osiemnastolatek został wypisany.
-A ten starszy, Louis?-
zpytałam.
-Eeee... Nic mi nie wiadomo o żadnym Louisie z pokoju 212. Wiem
tylko, że tamten...- popatrzył w jakąś karteczkę.- Harry, został wypisany, a
pokujjest pusty. Mam nadzieję, że pani pomogłem.
Wyszłam ze szpitala ze łzami
w oczach. Czyszby Louis...?
Autorką jest SiaSia moja BFF, a to jej blog: http://siasia1d.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz