Wyszliśmy z ogrodu gadając. Zawiązałam sznurówką obydwa skrzydła i zaprowadziłam
Kubę na moją działkę. Chwilkę się rozglądał. Potem znalazł wspólne tematy z moim
bratem (Minecraft). Usiadłyśmy z Alice na (kilku osobowej) huśtawce i zaczęłyśmy
się lekko bujać.
-Fajny ten Kuba...- zaczęła nieśmiało.
-No co ty?! Podoba
ci się KUBA?!- popatrzyłam na nią jak na głupią.
-Ciszej!- zatkała mi palcem
usta.- jeszcze cię usłyszy... Co w tym złego?!- zapytała podejrzliwie.
-Nic,
nic. Ale on chyba ma dziewczynę...
-Spytaj się go!!!- Ala dosyć głośno
poprosiła. Kuba i mój brat, którzy siedzieli kilkanaście metrów na przeciwko
nas, dziwnie się na nas popatrzyli.
-A tobie się nie podoba? Podobno lubisz
chłopców...
-Nie. Kuba to jeden z moich nielicznych przyjaciół. Fakt, widzę
go po raz pierwszy w życiu, ale... Kuba to jest kumpel, przyjaciel. Nie nadaje
się na chłopaka według mnie. KOMPLETNIE!
Potem zapadła długa, grobowa wręcz
cisza. Słychać było tylko przytłumione głosy Kuby i mojego brata. Po tej
dłuuugiej, grobowej ciszy, moja mama zabrała nas do kupy i pojechaliśmy do domu.
Z Kubą rozstaliśmy się przy białej bramie, bo przyjechał tam swoim samochodem.
Usiadłam na łóżku. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu. Był 11.08.2012 r.
-O mój Boże...- powiedziałam pod nosem i padłam plackiem na łóżko.
Do
pokoju weszła mama.
-Pamiętasz jeszcze?
-Co?!- udawałam głupią.
-Że za
trzy dni jedziemy nad morze... Jutro wielkie pakowanie, a ja radzę ci zrobić
pranie...- wskazała palcem ogromną kupkę brudów pod oknem. Zrobiłam minę zbitego
psa, ale mama odwróciła się na pięcie i wyszła zatrzaskując za sobą
drzwi.
Usiadłam na kącie łużka i przetarłam dłońmi twarz.
Podeszłam
do wielkiej kupki i zaniosłam ją do łazienki...
*
Biegłam przez ogród w
zwiewnej, jasnej sukni pod kolana. Byłam roześmiana, wesoła. Przy okazji
rozglądałam się do okoła. Mój ogród był 100 razy piękniejszy niż ostatnim razem
jak tam byłam. Dobiegłam do jabłonki. On tam był. Stał tyłem, ale kiedy usłyszał
mój śmiech, odwrócił się do mnie. Był piekny. Miał mleczną cerę, ciemne, długie,
kręcone włosy i jasne, roześmiane oczy. Piękne, idealne usta. Przytulił mnie
mocniej niż zwykle. Poczułam jego delikatne dłonie i piękny, słodki zapach. Była
to mieszanka dezodorabtu z Playboya, jakiejś wody po goleniu i zapachu jego
ciała. Pocałował mnie i poczułam jego delikatne usta na miom
policzku...
-Kochanie...
*
-Kochanie! Dariee!!! WSTAWAJ!!!- mama
obudziła mnie.
Obudziła mnie z najpiękniejszego snu pod słońcem.
-Co
jest?- zapytałam półprzytomna.
-jest niedziela. Wstawaj.
Była godzina...
Około 12-nastej.
Zamknęłam oczy i zaczęłam sobie przypominać rysy twarzy
chłopaka z mojego snu. Widziaam go, chociaż coraz słabiej. W końcu zniknął.
Ubrałam się w stary dres i wyciągnęłam z szafy walizkę.
Autorką jest SiaSia moja BFF, a to jej blog: http://siasia1d.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz