środa, 1 sierpnia 2012

Wspólny Kierunek Rozdział VI

Pzredstawienie miało odbyć się, tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Strasznie irytował mnie fakt, że Ala zdobyła główną rolę. W międziczasie, zgłosiła się jeszcze jedna uczestniczka. Była starsza od Ali i do tego podobniejsza do niej. Idealna, na jej starszą siostrę... Miałam być córką prezydenta. Która występowała na scenie raz i to przez 3 i pół minuty, przez całe przedstawienie.
-Ja to mam szczęście!- powtarzałam coraz częściej.
Za każdym razem, kiedy mówiłam mój 3-minutowy tekst, który miałam wyuczony na blachę, miałam ochotę zwymiotować, na mojego tatę, czyli typka, który miał ze czterdzieści lat i wyglądał, jakby nigdy w życiu nie miał w ręce maszynki do golenia. Z tego powodu, jeszcze bardziej chciało mi się żygać.
W przeddzień przedstawienia, nie było żadnych prub, żeby sie "odstresować", jak mówiłą pani reżyser. Ale pomimo to, mieliśmy przyjść do teatru.
-Dziękuję wszystkim, że zechcieliście dziś przyjść. Jak wiecie, jutro występujemy, przypominam, że na żywo. Na tej oto scenie, będziecie grać. Jutro przed waszym występem, będzie jeszcze pruba genaralna, z mikrofonami.- mówiła pani Fredgie- nasza choreografka. Oprowadziła nas po scenie.
-Ale dzisiaj, jesteście tutaj w innym celu- ciągnęła.- Proszę. Oto ulotki. Dzisiaj, rozwiesicie je w jak najwięszym obszarze naszego miasta.
Opadły nam szczęki. Mieliśmy rozwieszać jakieśtam ulotki?!
-Jednak nie za darmo!!!- ciągnęłą pani Fredgie.-Tzry osoby, które rozwieszą najwięcej ulotek, dostana nagrody!
Bardzo mnie to cieszyło! Ale nie miałam ochoty cały dzień rozwieszać ulotek po całym mieście. Postanowiłam poraz pierwszy w życiu na prawdę skorzystać z moich zdolności aktorskich i poprostu udawać, że źle się czuję i tym samym wysępić "pójście do domu". Oczywiście nie poszłam do domu tylko do chłopaków. Ale kiedy złapałąm za klamkę, drzwi były zamknięte. Zadzwoniłam dzwonkiem i kilka razy głośno zastukałam do drzwi ale najwyraźniej nikogo nie było w domu. Zadzwoniłąm do Harrego i potem do każdego z chłopaków osobno, ale wszyscy mieli wyłączone telefony. Lekko podłamał mnie ten fakt, ale ze żadne skarby nie chciałam iść do domu. Do mojego śmierdzącego brata, który ciągle jęczy że jest głodny albo migdali się na kanapie z tą jego "dziewczyną", czy tm kochanką (pogubiłam się, która jest króra, bo chodzi z... nie wiem jak ma na imię, ale "potajemnie" spotyka się z jego "korepetytorką"). Do mojej najlepszej pod słońcem przyjaciółki, która cały czas gada jaki to mój obleśny brat jest śliczny i słodziutki, chociaż ja znam go ponad 16 lat i nigdy nie zauważyłam, żeby był śliczny, albo słodki... Oni wszyscy mnie już wkurzali. Spacerując po parku, doszłam do wniosku, że po 16-u latach znajomości z tymi ludźmi, z którymi mieszkałam, miałam ich poprostu dosyć. Znudzili mi się, ale pomimo to, dalej ich kochałam. Moich okropnie nadopiekuńczych rodziców, głupiego braciszka i kochaną Alusię... Po prostu ich kochałam i wiedziałam, że nigdy nie przestanę. Ale potrzebowałam kogoś nowego. Kogoś... Świeżego. A chłopcy z 1D byli do tej roli wręcz idealni. Dowieczora siedziałam na ławce w zimnym parku w krótkich spodenkach i koszylce na ramiaczkach. Było mi obrzydliwie zimno, ale nie miałam najmniejszego zamiaru wracać do domu, zanim nie było to konieczne. Przed godziną 18, zadzwonił telefon. Harry.
-Cześć...- powiedział nieśmiało.- Dzwoniłaś?
-TAK!- wydarłąm się do słuchawki. -DZWONIŁAM I TO KILKA TAZY!!! Dlaczego wszyscy mieliście wyłączone telefony?! Martwiłam się, bo dzisiaj podobno mieliście wolne!!! Coś się stało???
-Nie... Tylko Louie jest w szpitalu...
-O BOŻE, CO SIĘ STAŁO?!- wydarłam się jeszcze głośniej niż przed chwilą, że nawet kilka osób przechodzących obok się na mnie dziwnie popatrzyło...

Autorką jest SiaSia moja BFF, a to jej blog: http://siasia1d.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz