środa, 27 marca 2013

Wspólny Kierunek Rozdział XXIX

-Dzień dobry . Jak się spało ?
-Dobrze ...
-Ubierz się i za chwilę możesz przyjść na śniadanie ...
-Eche ...
Pani w białym wyszła, a ja moloznie zsunęłam się z łóżka i zaczęłam wsuwać na nogi czarne dresy .
Zapięłam stanik i założyłam jakąś pierwszą, lepszą bokserkę .
Wyszłam z pokoju .
W czasie śniadania jak zwykle kolorowa babka myła mi podłogę w pokoju, pościeliła łóżeczko, wytarła kurze z szafeczki, o ile jakieś tam od wczoraj się pojawiły ...
Wszyscy byli tu przesadnie mili i słodcy do wyrzygania ...
Jednak tego dnia wszyscy patrzyli na mnie inaczej .
Zupełnie inaczej . Wszyscy .
Kiedy z powrotem weszłam do mojej białej sali, na szafce stał wazon z bukietem krwistoczerwonych róż .
Powąchałam pąk jednej z nich i przed oczami stanęło mi na raz ze sto obrazów . Ciągle się zmieniały, słyszałam głosy i widziałam twarze . A temu szmerowi towarzyszył kłujący i przeszywający ból głowy .
Upadłam na kolana .
Kiedy to piekło się skończyło, moje oczy zabłysnęły . Wstałam .
Jeszcze raz popatrzyłam na bukiet i po moim policzku spłynęła łza . A serce mi się ścisnęło w piersi . Poczułam się dziwnie . Tak jak jeszcze nigdy, ale równocześnie doskonale znałam to uczucie . Szybko wstałam i pobiegłam do dyżurki pielęgniarek dopytać od kogo to . Nie uzyskałam odpowiedzi, ale usłyszałam coś, co na dobre mną przetrząsnęło .
Coś, na co czekałam od ponad miesiąca . Od początku pobytu w tym szpitalu . Na tym oddziale ...

♥____________________________________________♥
 
Szczerze dziwnie krótkie te rozdziały i jak na tą chwilę jestem kompletnie
zielona czytając to i nie mam bladago pojęcia co dalej
moja przyjaciółeczka wymyśli. Jak narazie nic tutaj, nie ma
nic wspólnego z poprzednimi rozdziałami... o.O
Komentujcie i napiszcie mi jak wam się podoba to opowiadanie ;)
 

Wspólny Kierunek Rozdział XXVIII

Ostatnio wiele się u mnie działo .
Od około dwóch tygodni siedzę w szpitalu, tylko niedawno przenieśli mnie na inny oddział- mianowicie na psychiatrię .
W przeciągu tych dni odwiedziło mnie wiele osób .
Połowy z nich w ogóle nie kojarzyłam . A drugiej połowy udawałam, że nie kojarzyłam .
Wkurzają mnie te żałosne ćwiczenia, które w ogóle mi nie pomagają .
Ja jak nic nie pamiętałam, tak nic nie pamiętam . No, chyba że coś się jeszcze pogorszyło ...
Sens mojego życia stracił sens . Czyli to już nie jest żaden sens ...
Jest życie, pozbawione jakichkolwiek kolorów .
A mi się nie chce szukać kredki, żeby je pokolorowała .
Najchętniej to bym sobie zeszła w samotności . I tak nie mam po co żyć .
Otaczają mnie białe ściany i banda chorych psychicznie dzieciaków . Z bliznami na nadgarstkach i śladami na szyi, albo jacyś poważnie chorzy, od urodzenia .
A ja całymi dniami patrzę na kraty w oknach .
Alice coraz rzadziej przychodzi .
Mama też, ale może to lepiej .
Chcę się widywać z Alice, bo ona jest jedyną osobą, która tak na prawdę może mi przypomnieć co się stało ... Boże, ja chyba oszalałam . Ona może mi przypomnieć wszystko !
Jaka byłam, kim byłam, w co wierzyłam, co kochałam, co było dla mnie ważne ...
Bo na chwilę obecną to nie pamiętam nic z mojego życia .
Kojarzę tylko jakieś twarze, Alice, mamę i...
Twarz Harrego, ale nie za bardzo wiem kim był .
A chciałabym wiedzieć, dlaczego . Dlaczego tu jestem i dlaczego nic nie pamiętam .
Ale ... Przez ostatni tydzień, Alice była tu raz i to tylko na chwilę .
Tracę nadzieję !

♥______________________________________________♥
 

Wspólny Kierunek Rozdział XXVII

Kiedy otwarłam oczy, zobaczyłam mamę . Nic nie pamiętałam . Absolutnie nic . To znaczy, nic z tego co się stało . Rozejrzałam się . Domyśliłam się, gdzie jestem, ale na wszelki wypadek o to spytałam .
- W szpitalu, złotko - mama odpowiedziała na moje bardzo oryginalne pytanie " Gdzie ja jestem ? " i przytuliła moją rękę do swojego policzka . Siedziała na krzesełku obok mojego łóżka . Byłam na sali sama i miałam wielką nadzieję, że ten fakt w najbliższym czasie się nie zmieni .
Wiecie jakie to denerwujące ? Tak leżeć i nic nie pamiętać ? Ostatnie i w zasadzie jedyne, co mam w głowie, to moment, w którym wyszarpałam z ręki Alice moją torbę . Potem zbiegłam po schodach i w drzwiach minęłam się z Harrym, który chyba mnie zawołał . Tzn moje imię . Potem cholerna pustka . Nic, zero . Z zamyślenia wyrwał mnie wysoki głos Alice . Zerknęłam na nią a ona do mnie podbiegła i naparła na mnie swoim ciałem . Kiedy się odsunęła, zauważyłam łzy w jej oczach .
Poprosiłam mamę, żeby na moment wyszła z sali . Chwilę później Alice siedziała tam, gdzie przed chwilą moja mama .
- Co się stało ? Dlaczego ja tu jestem ?! I dlaczego ja nic nie pamiętam ? Widzę cholerną, czarną dziurę ...
Przerwała mi .
- Ale po jednym pytaniu, ok ? Nie tak dużo na raz ... No więc ... Miałaś wypadek, potrącił cię samochód, dlatego tutaj jesteś . Nie pamiętasz nic, bo miałaś jakieś tam, coś tam ...
- Czyli ?!
- Wstrząśnienie mózgu, czy coś w tym stylu . No, nie pamiętam jak to się nazywa .
Byłam w szoku . Jak to się mogło stać ?! I ... O, cholera .
W tym momencie poczułam przeszywający ból głowy . Skuliłam się i zacisnęłam oczy i zęby.

 
♥____________________________________________________♥
No to wielki powrót opowiadania :
"Wspólny Kierunek"!!!
Zapraszam na bloga mojej BFF (autorki tego opowiadania):